Oddziaływanie na emocje

Priorytetem dla rządu jest wyszczepienie stada. Jak tego dokonać w miarę pokojowo, bez użycia paragrafów, policji i wojska?

Doświadczamy tego na co dzień. To różne techniki manipulacji, w tym oddziaływanie na nasze emocje. Produkt szczepionkopodobny jest trefny, więc trzeba odwołać się do naszych uczuć, empatii i solidarności względem najbliższych i najsłabszych.

Jak to w praktyce działa obrazuje niniejszy cytat:

„Każda osoba, która się zaszczepi, ma szansę przerwać łańcuch zakażeń. Szczepiąc się, chronisz nie tylko siebie. To także ochrona Twoich rodziców, dziadków, dzieci i przyjaciół” (cytat ze strony gov).

Efekty tego są w postaci kolejek chętnych do zaszczepienia. Emocje to jednak zły doradca. Tym narzędziem posługują się rożnej maści manipulatorzy, w tym fałszywi prorocy, uzdrowiciele, przywódcy sekt, no i oczywiście rząd.

Szczepią się wszystkie stany, ci „prości” i ci niby „wykształceni”, biedni i bogaci. A dla powątpiewających pozostaje lekki przymus. Prawie każdy ma odrobinę władzy nad kimś. Dowódca nad żołnierzem, czy policjantem, dyrektor nad nauczycielką. To nic, że nauczycielka jest w ciąży. Liczy się wyszczepialność, statystyka. Dyrektor dobrze się zaprezentuje przed kuratorem, a dowódca przed swoim mundurowym przełożonym.

A co z naszym zdrowiem? To pytanie bez odpowiedzi, zwłaszcza gdy pojawią się poważne odczyny, tzw. poszczepienne.

Niewiele one mają wspólnego ze znanymi nam odczynami w przypadku dotychczasowych szczepień. To gruby kaliber. Nie będę ich opisywał, bo przekracza to moje siły. A potem zgon, jak wiemy, niby bez związku ze szczepieniem.

To typowa schizofrenia, z jednej strony wszystkie objawy przeziębieniowe lub inne dolegliwości to „Covid”, z drugiej zaś, śmierć po podaniu szczepionki, to brak związku ze szczepieniem. Spolegliwość względem członków stada wyrażających gotowość do zaszczepienia kończy się w momencie przyjęcia tego eliksiru. Z problemem zdrowotnym zostaniesz sam, nie pomoże ci lekarz rodzinny ani sanepid. Oni zgarnęli już swoją pulę. Nie jesteś już im potrzebny.

Ale żeby ten wywód był chociaż trochę dydaktyczny przypomnijmy, że szczepiąc się preparatami inżynierii genetycznej jesteś uczestnikiem eksperymentu medycznego. Zupełnie niepotrzebnego. Te preparaty nie dadzą tobie ochrony przed zakażeniem, a jeśli ono nastąpi po ich przyjęciu, to bardzo prawdopodobne, że wywołają one ciężki przebieg.

Zastanówmy się też, przed czym chcemy się chronić tym szczepieniem? Przed wirusami przeziębieniowymi, powodującymi zachorowalność według badań klinicznych Pfizera na poziomie 1%. To nam się z pewnością nie uda, dopadną one zwłaszcza tych po kwarantannie, noszących maseczki, zachowujących dystans, a ”szczepionka” tylko pogorszy sytuację.

Co więc czynić? Starać się żyć normalnie, ale jeśli nie wiemy już co to znaczy, to może przypomnijmy sobie jak funkcjonowaliśmy w poprzednich sezonach przeziębieniowych. Ważny jest przede wszystkim ruch na świeżym powietrzu i odpowiednie odżywianie. Wirusy tego nie lubią, bo to wzmacnia nasz organizm przed infekcją.

A co ze szczepionkami? Zutylizować je, ale to już nie nasz problem. Szkoda tylko, że za nasze pieniądze.


Autor: Roman Zieliński
Profesor genetyki i biologii ewolucyjnej.

Prof. zw. dr hab. Roman Zieliński jest profesorem biologii o specjalności genetyka z prawie 40-letnim doświadczeniem w pracy naukowej i dydaktycznej.

Zamieniono grypę na Covida

Może się mylę, ale wychodzi mi na to, że zamieniono grypę na Covida.

Według rządzących Covid-19 to choroba niewydolności oddechowej, wywołana przez coronawirusa, SARS-CoV-2. Pojawiła się ona nagle, wiosną 2020 r., chociaż koronawirusy istnieją w przyrodzie od dawna.

Do 2019 r. w okresie przeziębieniowym mieliśmy grypę z około 4-5 mln zachorowań rocznie, tylko w Polsce.
Jeśli tak się rzeczywiście wydarzyło z tą zamianą, to “specjaliści” od biomedycznej manipulacji poszli na całość. Wymyślili jednostkę chorobową, zwaną “Covid-19”.

I chronią nas przed tą “chorobą”, o wymiarze ponoć “pandemicznym”, kolejnymi lockdownami, kwarantannami, maseczkami I dystansami. Jeśli jesteśmy grzeczni, to trochę popuszczają, a jeśli nie, jak na Krupówkach, to zaostrzają, na zasadzie marchewki I kija, jak to obrazowo określił jeden z ich aktywistów.

Ale to nie wystarcza.

Są więc i szcczepienia, niby na ochotnika. Relacja wydaje się czytelna, jest stado i jest jego właściciel. Ale wszystko to nie idzie tak gładko. Sa koszty, są poszkodowani I ofiary śmiertelne. Są gromadzone dowody. Będzie trzeba też wyjaśnić związek pomiędzy tym wirusem (SARS-CoV-2) a Covidem. A w ich tle grypa.

Jak dotąd nie ma żadnego dowodu naukowego, że ostra niewydolność oddechowa spowodowana jest wyłącznie przez coronawirusa. Dla porównania, związek przyczynowo-skutkowy pomiedzy wirusem grypy a grypą jest dobrze udokumentowany i to na różne sposoby.

Sprawczego wpływu SARS-CoV-2 na “Covid” zarządzający stadem nie wykazali, chociaż namnożyli mnóstwo objawów tejże “choroby”, do których również zaliczyli “zamglenie umysłu”.

To nie żart, tak się wypowiedział zacny profesor na webinariach do grona studentów medycyny. Z pewnością zna to z autopsji. Są tylko poszlaki, raczej życzeniowe. SARS-CoV-2 “identyfikowany” jest jedynie za pomocą PCR, ale to marny dowód. Dodatni wynik testu otrzymano też dla papai, oleju silnikowego, coca coli, itd.

“Chorych na Covida” nie diagnozuje się na obecność innych patogenów. To niewskazane, a nawet zabronione. A technicznie łatwe do wykonania. Badania różnicujące na obecność patogenów to rutyna np. w diagnostyce zakażeń bakteryjnych.

Wirusy przeziębieniowe to całkiem liczna I sprytna ferajna. Różnych ich typów jest z 200, a szczepów, czy genotypów, ponad tysiąc. Na 1 cm2 naszej skóry możesz naliczyć z milion różnych cząstek wirusów. Trzymają się razem. Pomimo pewnej sezonowości tworzą swoisty koktail. Nie namawiają się, my atakujemy tych od Morawieckiego I Niedzielskiego, a wy tych od Merkel.

Zakażają soliadarnie, choć każdy chce być pierwszy. W takim koktajlu jest około 8% koronawirusów, 30-40% wirusów grypy, 40% adenowirusów i jeszcze jakieś inne, które nie chcą czekać w kolejce. Skąd więc przekonanie polityków, że mamy do czynienia z zarażeniami wyłącznie na koronawirusa?

Gdyby wirusy miały poczucie humoru, to swoim śmiechem zagłuszyłyby nie tylko brednie polityków, ale i medialny jazgot głównego nurtu.

Objawy “Covida” I grypy też się pokrywają. Nawet utrata węchu przy “Covidzie” nie jest obligatoryjna. W około 30% przypadków nie obserwuje się tej dolegliwości, którą spotyka się również w przypadku grypy.

Argument ostateczny, koło ratunkowe dla uwiarygodnienia “koronawirusowej pandemii” to wysoka zakaźność i duża śmiertelność, jak przystało na “prawdziwą pandemię”. A i tutaj powstaje problem.

Wysokiej zakaźności nie po drodze z wysoką śmiertelnościa, przynajmniej w odniesieniu do wirusów przeziębieniowych. Jeśli jest wysoka zakaźność to niska śmiertelność, raczej tak to działa.
A może duża zachorowalność? Też pudło!

Według badań producentów “szczepionek”, to zaledwie około 1%. Śmiertelność też niewielka, w porywach do 0,2%. Zapomniana już grypa też wywołuje śmiertelność około 0,2%, ale przy zachorowalności 12% ofiar grypy było odpowiednio więcej.

Jak na ironię chciałoby się zawołać: oddajcie nam grypę, biologiczni manipulatorzy! Dlaczego? Bo z nią było normalniej.

Opis rysunku: roczna zachorowalność na grypę w latach 2014-2020, w porównaniu z zakażeniami SARS-CoV-2 w 2020 r.

Przerywana linia czerwona oznacza średnią zachorowalność na grypę w latach 2014-2019, która wynosiła 4,38 mln.

W latach 2017-2018 liczba przypadków grypy przekroczyła 5 mln.

W roku 2020 stwierdzono zaledwie 3,15 mln przypadków grypy. Zakażenia SARS-CoV-2 (C19, czerwony słupek) stanowiły 1,28 mln.

Suma przypadków grypy w 2020 r. oraz zakażeń SARS-CoV-2 (granatowy słupek, grypa+C19) wynosiła 4,43 mln i była ona niemalże identyczna ze średnią wieloletnią zachorowań na grypę.

Może to wskazywać, że część zachorowań identyfikowanych do tej pory jako grypa lub zakażenia grypopodobne w 2020 r. opisano jako COVID. Na podstawie PZH oraz danych zebranych przez dr. inż. Rafała Pązika.

Autor: Roman Zieliński
Profesor genetyki i biologii ewolucyjnej.

Prof. zw. dr hab. Roman Zieliński jest profesorem biologii o specjalności genetyka z prawie 40-letnim doświadczeniem w pracy naukowej i dydaktycznej.

Syndrom Sztokholmski

Słuchając kolejnych wypowiedzi Hannibala Lectera z Warszawy, który z lubością psychopaty znęca się na ofiarami ogłaszając kolejne tzw. ograniczenia zastanawiam się czy ludzie zwariowali czy popadli w syndrom sztokholmski.

Polega on na tym, że pomiędzy ofiarą a sprawcą wytwarza się więź, a nawet sympatia. W efekcie, gdy ofiara może uciec od swojego oprawcy, tego nie robi. Syndromem sztokholmskim tłumaczy się trudności z zerwaniem więzi z partnerem, który się znęca w domowym zaciszu. Syndrom jest efektem silnego stresu i rozpaczliwych prób ofiary wywołania współczucia u oprawcy. Kluczem do powstania zależności i całkowitego ubezwłasnowolnienia jest manipulacja, znęcanie się psychiczne połączone z tworzeniem atmosfery strachu, odcinaniem od znajomych i źródeł informacji innych niż te zatwierdzone przez oprawcę, poniżaniem ofiary w połączeniu z przemocą fizyczną przybierającą postać nie tylko rękoczynów, ale także zakazów wychodzenia z domu, nakazu ubierania się w określony sposób czy wymuszania odpowiedniego zachowania.

Dzisiaj ofiarą psychopatycznych działań padło całe społeczeństwo, któremu wmówiono, że przeziębienie to zabójczy wirus, a jedynym sposobem ochrony jest całkowita eksterminacja społeczeństwa. Jasna koncepcja: nie będzie ludzi, nie będzie wirusa. Tzw. obostrzenia to nic innego niż zarządzenia kapo z obozu pracy, których jedynym celem jest upodlenie, złamanie kręgosłupa, zniszczenie woli walki i stworzenie z człowieka „zombie”, który nie myśli i nie czuje. Taka osoba staje się marionetką, z którą można zrobić wszystko. Nakazy noszenia maseczek utrudniających oddychanie i stanowiących wylęgarnię mikroorganizmów, zakaz spacerów, śpiewu, tańców, spotkań w połączeniu z przymuszaniem do niechcianych terapii i straszeniem szczepionkami to bezprecedensowa przemoc prowadząca de facto do uśmiercenia znacznej części populacji. Może być ona jedynie porównana z podobnymi praktykami, które miały miejsce w czasie II wojny światowej szczególnie w stosunku do określonych grup ludności lub z działaniem sekt zniewalających ludzi. Ta bezprecedensowa przemoc spotyka się z akceptacją większości społeczeństwa, które potulnie dostosowuje się do bezmiaru okrucieństwa serwowanego przez zdrajców.

Społeczeństwo zachowuje się tak jakby doszło do zbiorowego syndromu sztokholmskiego. Nie tylko zgadza się na bezprawie narzucane przez warszawskich oprawców, ale niczym ofiary omawianego syndromu zdaje się z tymi sprawcami współdziałać prowadząc do jeszcze większych strat w ludziach. Gdzie są naukowcy, profesorowie, którzy zawsze mieli usta pełne frazesów, a teraz milczą w obliczu zagłady? Dlaczego milczą medycy, biolodzy, psycholodzy, socjolodzy? Dlaczego głosy rozsądku nie są powszechne?

W zamian mamy pseudoekspertów udowadniających każdym słowem, że sprzedali się za kilka srebrników. Dlaczego te tzw. elity zamykają oczy na jawne pogwałcenie godności osoby ludzkiej i jej prawa do życia zgodnie z własnymi przekonaniami, prawa do nietykalności własnego ciała? Żadna epidemia, nawet prawdziwa nie uprawnia do rujnowania ludziom życia, do zabraniania korzystania z dobroci Natury. Dla przypomnienia, chorym na hiszpankę zalecano przebywanie na świeżym powietrzu. Żadna epidemia nie uprawnia do narażania ludzi na chorobę i śmierć wskutek irracjonalnych zarządzeń. W październiku już wzrosła liczba zgonów jako efekt odłożonych operacji, braku diagnostyki nowotworowej (40-50% mniej osób kierowanych jest na szybką ścieżkę), skierowaniu wszystkich działań medycznych na niezbyt groźnego wirusa. W kolejnych miesiącach liczba zgonów dalej będzie wzrastała jako efekt półrocznych zaniedbań.

Dodatkowo, w okresie jesienno-zimowym będzie nam towarzyszył gwałtowny wzrost liczby osób cierpiących na grypę, stany grypopodobne oraz przeziębieniowe, które zostaną okrzyknięte jako te powodowane przez koronawirusa. Na własne życzenie, wielu zamiast leczyć przeziębienie domowymi sposobami, odda się w ręce Marsjan, którzy zamkną ich za kolczastymi drutami i poddadzą eksperymentom z niesprawdzonymi terapiami. Część się podda, bo spanikuje. Inni, gdyż przeziębienie nieco dłużej potrwa, nieco silniejsze będą objawy nie wykluczając ostrych ze względu na drastyczne obniżenie odporności całego społeczeństwa. Osoby 70+ już są poddawane powolnej eutanazji ze względu na zakaz wychodzenia z domu, który przeszedł bez echa. W końcu kogoś trzeba poświęcić, przy okazji ratując ZUS. Czy to się różni od segregacji na rampie? Genialny pomysł psychopaty.

Żadne racjonalne glosy nie przemawiają do zamaskowanych tłumów. Nie obrażając baranów, te tłumy jak „barany” idą na rzeź. To ci zamaskowani, którzy stracili odporność, ci, którzy ograniczyli spacery i aktywność fizyczną ponoszą winę za wzrosty zgonów. To oni są winni przepełnionym szpitalom, gdyż unikając spacerów i słońca znacznie obniżyli zawartość witaminy D w swoim organizmie doprowadzając do większej podatności na choroby. Tłumy na plażach i basenach opalające się w maseczkach – to im zawdzięczamy mniej lub bardziej wymyśloną drugą falę. To ci zamaskowani są winni dalszym ograniczeniom, bo zło się dzieje, gdy zwykli ludzie milczą. To ich zachowanie doprowadziło do katastrofy zdrowotnej i powstania epidemii, której mogło nie być.

Od września 2019 do marca 2020 około 4.4 mln ludzi zachorowało na grypę. Daje to 600 tys. zachorowań miesięcznie i powyżej 20 tys. zachorowań dziennie. To były realne przypadki chorych. I nikt nie ogłaszał stanu wyjątkowego. Dzisiaj mamy dziennie 20 tys. testowanych pozytywnie, z których jakiekolwiek objawy ma może 4 tys. I to jest powodem do bezprecedensowego znęcania się nad społeczeństwem przy pełnej zgodzie tego ostatniego. Zgodzie na eksterminację. Nie jest bowiem prawdą to co mówią warszawscy zdrajcy, że jedynym znanym od starożytności sposobem zapobiegania chorobom jest izolacja. Jedynym sposobem znanym od starożytności, który skutecznie przeciwdziała chorobom jest dbanie o odporność i tężyznę fizyczną. Czyli kluczem do dobrego zdrowia jest odpowiednia dieta, ruch na świeżym powietrzu oraz oddychanie pełną piersią. Układ immunologiczny potrzebuje treningu!

Dlatego nadal będę chodził na spacery, nadal będę uprawiał sport na świeżym powietrzu, nadal nie założę kagańca. Ani myślę poddawać się tyranii psychopatycznych polityków, i popierających ich przedstawicieli służb medycznych, których celem nie jest leczenie ale wytworzenie pacjentów. Jestem wolnym człowiekiem i nie mam zamiaru być ich pacjentem!

Autor: Roman Zieliński Profesor genetyki i biologii ewolucyjnej.

Prof. zw. dr hab. Roman Zieliński jest profesorem biologii o specjalności genetyka z prawie 40-letnim doświadczeniem w pracy naukowej i dydaktycznej.