W kilkunastu moich postach pisałem szczegółowo o zatrutym powietrzu, o rozpylaniu w tym powietrzu przez wojskowe samoloty sprajów zawierających liczne szkodliwe dla naszego zdrowia związki, w tym nanocząsteczki metali ciężkich, o zatrutym jedzeniu, o zatrutej wodzie, o obsypywaniu plonów trucizną w środkach ochrony roślin i nawozach, o trujących lekarstwach, o zabijającej chemii, o urządzeniach gospodarstwa domowego generujących szkodliwe promieniowanie elektromagnetyczne, o infrastrukturze szkodliwej dla naszego zdrowia, o niszczeniu Ziemi, plonów za pomocą kreowanych katastrof fizycznych i klimatycznych.
Ostatnio opisywałem projekt wypalenia przez instalację HAARP dziur w jonosferze, by otworzyć korytarz dla zabójczego dla ludzi promieniowania kosmicznego gamma.
Za każdym razem kiedy to pisałem wielu czytelników podnosiło słuszny argument, że przecież ONI to robią także SOBIE. Czy aby na pewno?
Kiedy przeprowadzano pierwsze próby z bronią jądrową część naukowców ostro protestowała obawiając się, że w czasie wybuchu może dojść do zapalenia się tlenu w powietrzu. Gdyby do tego doszło, w bardzo krótkim czasie, nasza cała cywilizacja zamieniłaby się w popiół. Można z dużą dozą prawdopodobieństwa założyć, że klika postępujących po sobie wybuchów jądrowych do tego doprowadzi. Już w tym miejscu wypada założyć, że coś podobnego miało miejsce już na Ziemi, jest na to mnóstwo dowodów.
W 1958 roku James Van Allen odkrył, powyżej warstw gazowej powłoki Ziemi, uwięzione w polu magnetycznym naszej planety pasy naładowanych elektrycznie cząstek jakie nazwano pasami Van Alena. Latem 1958 roku, w ramach projektu ARGUS, zdetonowano trzy nuklearne głowice w pasie Van Alena, by wzmocnić naładowanie tych cząstek tysiące razy. Do tej pory te cząstki słabo oddziaływały na otoczenie. W wyniku detonacji doszło do poszerzenia powierzchni pasów, powstały zupełnie nowe obszary naładowanych cząstek. Wybuchy przeprowadzono pomimo sprzeciwu najwybitniejszych przedstawicieli nauki tamtych czasów.
Konsekwencje tego igrania z ogniem odczuwamy do dziś. Jakikolwiek statek, prom, satelita, rakieta musi jak najszybciej przejść przez pasy Van Alena by nie doszło do uszkodzenia ładunku, urządzeń elektrycznych, a przede wszystkim by nie dopuścić do napromieniowania ludzi.
Statki kosmiczny trzeba z tego powodu wysyłać zupełnie inną trajektorią , utraciliśmy możliwość korzystania z płytszej trajektorii, z jakiej moglibyśmy wysyłać statki kosmiczne na orbitę i poza nią. Obliczono, że aby pasy Van Alena odzyskały swoją naturalną moc i kształt trzeba kilkaset lat. W 1962 roku Komisja do spraw Wyników Badan Nuklearnych przebadała 80 000 dziecięcych zębów i w czasie tego badania ustaliła, że w wyniku powierzchniowych prób z bronią jądrową we wszystkich tych zębach poziom promieniotwórczego strontu wzrósł 14-krotnie pomiędzy rokiem 1949 – 1957.
09.07.1962 roku USA przeprowadziły detonację w powietrzu bomby jądrowej 1000 silniejszej (projekt Starfish) od tych użytych w operacji ARGUS. Testowano jaki wpływ na jonosferę ma wybuch nuklearny. Wywołana przez eksplozję burza magnetyczna zniszczyła trzy satelity i odcięła od świata całe Hawaje. Zaraz za USA próby przeprowadził ZSSR w wyniku których na wysokości 6900 – 12 900 kilometrów nad Ziemią powstały trzy nowe pasy naładowanych cząstek. Na początku lat 90-tych Narodowy Instytut Nowotworów USA zbadał poziom opadów radioaktywnych po powierzchniowych eksplozjach atomowych, dokonanych w USA w latach 50/60. Raport w tej sprawie ukazał się latem 1997 rok. Według raportu chmury radioaktywnych opadów rozprzestrzeniły się na całe USA. Skażenie było tak silne, że każdy kto mieszkał w USA wystawiony został na działanie jodu 131. Oszacowano, że wyniku „napromieniowania” doszło do co najmniej 75 000 przypadków raka tarczycy. U dzieci ze wsi stwierdzono znacznie wyższy stopień napromieniowania niż u ich rówieśników w mieście, a to z powodu częstszego picia mleka. Okazuje się, że życie na wsi nie jest wcale takie zdrowe.
W tych samych latach sześćdziesiątych elita i jej naukowcy wpadli na pomysł, żeby umieścić na wysokości 3200 kilometrów ponad 3,5 miliard miedzianych igieł o długości od dwóch do czterech centymetrów. Miały one uformować sztuczną, jednolitą jonosferę o grubości 10 km. Nick Begich i Jeanne Manning w książce „Angels Don’t Play This Haarp: Advances in Tesla Technology” wydanej w 1995 roku podają relację Leigh Richmond Donahue, że po wysłaniu tych igieł na orbitę na Alasce zanotowano trzęsienie Ziemi o magnitudzie 8,5 stopnia, a Chile utraciło kawałek swojego wybrzeża. Warstwa igieł weszła w interferencję z ziemskim polem magnetycznym.
Izraelscy naukowcy w tym czasie zaproponowali, by do tworzenia chmur używać bakterii E.coli, według nich używany do tej pory jodek srebra sprawdza się tylko w przypadku zimnych chmur, natomiast bakterie działałyby także na chmury ciepłe. Nie wiadomo czy projekt zrealizowano.
W 1997 roku Associated Press doniosła, że rosyjska firma zaproponowała Malezji usunięcie smogu i ciężkiej mgły od miesięcy wiszącej nad Malezją i rozciągającego się aż po Australię. Ich przyczyną były wielkie pożary indonezyjskich lasów. Rosjanie zaproponowali, że najpierw za darmo zademonstrują działanie technologii, na co przystał rząd Malezji.
13 listopada 1997 roku Minister ochrony Malezji Law Hieng Ding podał, że technologia rosyjska opiera się na satelitach już umieszczonych na orbitach. Jestem przekonany, że za pomocą podobnej technologii smog, zawiesiny są przepychane znad państw i miast Zachodniej Europy przede wszystkim nad Polskę. Od jesieni, szczególnie zimą nad znacznymi obszarami Polski tygodniami wisi ciężkie powietrze. Tu gdzie mieszkam nie ma żadnego przemysłu, często czyszczę samochód papierem, jest wtedy czarny jak smoła. Tego tu nigdy nie było. Rzecz tym bardziej dziwna, że mieszkam w nadmorskim pasie, gdzie smog i zawiesina nie powinny się utrzymywać ze względu na dużą różnicę ciśnień i silne wiatry wiejące od i do morza.
Wielu z Was pamięta, że Tesla prowadził badania nad technologią przesyłania prądu za pośrednictwem Ziemi. Sygnał elektromagnetyczny o określonej częstotliwości można przesyłać za pośrednictwem Ziemi, jeżeli wprowadzi się go w Ziemię pod określonym kątem, stanowiącym wielokrotność kąta 30 stopni. Przesyłając tak sygnał do Ziemi tworzymy w Ziemi fale stojące. Te fale stojące wywołują w płynnym jądrze Ziemi zadziwiające zjawisko, porcje prądów elektromagnetycznych wygenerowanych przez procesy zachodzące w płynnym jądrze Ziemi wzmacniają indukowana falę stojącą. Fala stojąca ma zatem coraz więcej energii, dużo więcej niż jej pierwotny potencjał. Te fale o zwiększonej mocy można połączyć uzyskując strumień skupiający potężną energię. W zależności od potencjału energii, kształtu fali, czy częstotliwości sygnału można wywoływać wiele różnych zjawisk, trzęsienia ziemi, zmiany w środkowej i górnej warstwie atmosfery, zjawiska pogodowe, jak ulewne deszcze, gradobicia, wichury, huragany, gwałtowne ochłodzenie, czy ocieplenie, przesłonić słońce nieustającym ciągiem chmur.
Po wygenerowaniu fali stojącej i wzmocnieniu jej potencjałem energii płynnego jądra Ziemi można manipulować częstotliwością sygnału. Jeżeli ten sygnał zostanie zmniejszony, w jedna stronę, wyśle się energię poza punkt po drugiej stronie Ziemi, na którym skupiono sygnał wejściowy. W ten sposób można jonizować powietrze, zmieniać prądy strumieniowe, manipulować pogodą. Jeżeli ten proces jest stopniowy, powolny, konsekwentny, jeżeli jonizowanie powietrza jest stałe, proporcjonalne osiąga się w ten sposób ogromny wpływ na pogodę na danym obszarze.
Tak właśnie wywołano zimy stulecia w 1979 roku w Polsce oraz teraz w Hiszpanii.
13 czerwca 1975 roku Leonid Breżniew oświadczył, że ZSSR ma nowe rodzaje broni, straszliwe niż cokolwiek co świat znał dotychczas. Mniej więcej w tym okresie skończyła się zimna wojna balistyczna. Technologia wyżej opisana może być wykorzystana do totalnej neutralizacji rakiet balistycznych. Zabawa wokół broni hipersonicznej służy tylko i wyłącznie podtrzymaniu wyścigu zbrojeń w celu wygenerowania nowych technologii i wyciągnięcia z kieszeni podatników bilionów euro i dolarów.
Od 1976 roku notujemy na świecie radykalny wzrost liczby trzęsień ziemi. Podejrzewa się, że wiele z nich było wywołanych przez wyżej opisaną technologię. Jak pisałem w kilkunastu moich artykułach eksperymenty, jak ten obecny ze szczepionkami, prowadzi się zawsze w pierwszej kolejności na podludziach z Europy Środkowo-Wschodniej, na Azjatach. Jeden z najbardziej makabrycznych przeprowadzono w 1976 roku w Tangszan, w Chinach. Wywołane trzęsienie Ziemi zniszczyło całe miasto, zabijając w krótkim czasie 650 000 ludzi. Oczywiście dla Chin to kropla w morzu.
Świadkowie, którzy przeżyli tę katastrofę relacjonując wydarzenia opowiadali, że przed trzęsieniem niebo rozjarzyło się jakby był środek dnia. Wielokolorowe światła na niebie, głównie białe i czerwone, widziano nawet z odległości 300 km. Liście na drzewach spaliły się na popiół, a rosnące drzewa, rośliny, krzaki opaliły się tylko z jednej strony, jakby przeszła, liznęła je fala ognia.
11 grudnia 1986 roku „Chicago Tribune” ujawnił raport z którego wynikało, że wzdłuż wybrzeża Norwegii wykryto olbrzymie wiry wodne o szerokości do 100 km, przemieszczające się z prędkością 4 węzłów. Te wiry nie miały wyraźnego środka i były trudne do wyobrażenia.
16 marca 1987 roku „Aviation Week & And Space Technology Magazine” ujawnił przechwycony w 1986 roku meldunek ze stacji MIR, w którym kosmonauci informowali o potężnych, koncentrycznych falach rozchodzących się promieniście na spokojnym Morzu, które miały średnicę wielu kilometrów. Przypomnę, że w tym samym czasie USA i ZSSR eksperymentowały z gigantycznym magnesem na stacji Gomel na Białorusi, podłączonym do elektrowni w Czernobylu, co pozwoliło obu mocarstwom stworzyć broń geofizyczną i elektromagnetyczną.
Jak podawałem, to niezbity dowód, że żelazna kurtyna była fikcją dla międzynarodowej społeczności, a w rzeczywistości ZSSR jak i CHRL są kontrolowane przez ponadnarodowe elity.
09.03.1992 roku Washington Post doniósł, że satelity i czujniki wykryły tajemnicze fale radiowe przed potężnymi trzęsieniami ziemi w Kalifornii w latach 1986-197, w Armenii w 1988 oraz w Japonii i Północnej Kaliforni w 1989 roku. Uniwersytet Ateński zarejestrował podobne sygnały w sześciu z siedmiu trzęsień ziemi w Grecji w tym samym czasie.
Mógłbym napisać jeszcze wiele na ten temat, o wielu zagrożeniach, które w każdej chwili mogą przynieść zagładę życia na naszej planecie, także tym którzy mają stać za tym szaleństwem. Sądzę, że jednak wystarczy. Jakie płyną z podanych wyżej faktów wnioski?
Musimy założyć trzy bardzo prawdopodobne scenariusze. Pierwszy, że elity już nie mieszkają na Ziemi. Drugi, że nasz świat jest hologramem i że dosłownie wszystko w tej naszej „rzeczywistości” może się wydarzyć, co nie oznacza, że się wydarzyło i trzeci – naszą „rzeczywistością” rządzi ktoś spoza niej, inna rasa, obcy. Brzmi fantastycznie, prawda?
Jeżeli ktoś przeczytał uważnie książkę Dr Rauuni – Leeny Luukanen Kilde „Bright Light On Black Shadows” ( Georgetown, Ontario, Canada, 2015 ), za opublikowanie, której Kilde dostała raka, całkiem jak Aaron Russo, to każdą z trzech wyżej wymienionych możliwości trzeba potraktować poważnie, a może wszystkie trzy łącznie. Kilde to nie była jakaś wariatka, to była Dyrektor Wydziału Środowiska i Zdrowia w Narodowym Instytucie Zdrowia w Helsinkach, przez lata reprezentowała Finlandię w Światowej Organizacji Zdrowia w Genewie, była członkiem Amerykańskiego Towarzystwa Badan Parapsychologicznych, żoną norweskiego dyplomaty, dyplomowanym lekarzem, a więc kimś kto miał bardzo szeroki dostęp do wiedzy ukrywanej przed światem.
W tej książce Kilde przytacza między innymi decyzję ONZ nr 33/426 z 1978 roku zobowiązującą wszystkie kraje członkowskie do udostępniania i koordynowania, na poziomie narodowym, informacji o życiu obcych i o UFO. Kilde podje, że elity od dawna podróżują na Marsa, Saturna, że w USA uwięziono astronautę Marca Richarda, który ujawnił szczegóły swojej misji na Saturna. Wziąwszy pod uwagę to jak elity od początku XX wieku ukrywają przed międzynarodową społecznością wiedzę i tworzone technologie, to musimy za pewne przyjąć, że Matrixem nie była tylko i wyłącznie żelazna kurtyna.
Autor: Dariusz Nejman
